Dostałam zlecenie zrobienia kompletu zimowego. Czapka, tym razem taka jak najprostsza otulająco przylegająca. Niestety ja sierotka nie zrobiłam zdjęcia, więc jej Wam nie pokarzę bo już od jakiegoś czasu grzeje miejsce na głowie mojej koleżanki z pracy.
No i szalik. Hmmmm ... i tu utknęłam. Myślałam że pójdzie szybko no bo co to za problem zrobić szlik. Parę wieczorów przy jakimś filmie i gotowe.
A guzik prawda !!! Szalik był dłuuuuuugim wyzwaniem. Przede wszystkim z tej przyczyny iż przyszła właścicielka miała upatrzony wzorek którym owy szalki miał być robiony przez co szalika przybywało nieco wolniej niż założyłam. Musiałam też patrzeć co robię, wiadomo że jak się ściągaczem robi prawe lewe prawe lewe to można nawet sobie przysnąć i tak się człowiek nie pomyli. Mój wzór nie był jakiś mega skomplikowany ale musiałam patrzeć z czego żyję :)
Po ogólnych oględzinach szalik wrócił do mnie jeszcze na dzień dzisiejszy aby wzbogacić go we frędzelki.
A oto i efekt końcowy szalika (2,30 cm)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz